Gminna Biblioteka Publiczna im. Jana Zycha w Korczynie zaprasza na kolejną wystawę z cyklu „Nasze pasje”. Do połowy marca w Sali Wystaw biblioteki będzie można podziwiać obrazy haftowane autorstwa pochodzącej z Korczyny Elżbiety Rajchel. O swojej pasji autorka wystawy opowiada w wywiadzie przeprowadzonym przez Pawła Gromadzkiego.
Pani Elżbieto, kiedy zaczęła się Pani przygoda z hafciarstwem?
Moja pasja do dziergania, haftowania i szydełkowania zaczęła się jeszcze w wieku szkolnym. Pierwszą serwetę z grubej włóczki zrobiłam na zajęciach technicznych w szkole. Później przerobiłam ją na dywan o wielkości połowy pokoju!
W tamtych czasach nie było tak łatwo jak dziś zdobyć włóczkę. Aby ją pozyskać musiałam pruć stare, znoszone swetry, z tak otrzymanego surowca robiłam coś nowego. Pamiętam, że w celu zakupu włóczki w pasmanterii trzeba było wstać wcześnie rano, jechać do Krosna, a tam odstać swoje w długiej kolejce. Materiały rozchodziły się bardzo szybko…
Kłopoty z pozyskaniem włóczki skończyły się dopiero wtedy, gdy od mojej teściowej po strzyżeniu owiec otrzymywałam sporą ilość wełny, którą woziłam do gręplowania, farbowania i przędzenia.
Co robiła Pani z wydzierganymi rzeczami?
Cała rodzina chodziła w wykonanych przeze mnie swetrach! Zresztą nie tylko swetrach, robiłam wszystko – swetry damskie, męskie, nawet sukienki… Dziś w domu mam tylko kilka swoich prac, a przecież zrobiłam ich naprawdę sporo. Zawsze starałam się przygotowywać dla członków mojej rodziny prezenty z okazji ślubów. Zazwyczaj haftowałam dla nowożeńców obraz Jezusa z dedykacją. Początkowo więcej szydełkowałam, potem zaczęłam haftować haftem krzyżykowym.
Skąd czerpie Pani inspiracje do swoich prac?
Korzystałam ze wzorów zamieszczonych w popularnych czasopismach hafciarskich. Teraz na przykład wykonuję dużą pracę przedstawiającą mustangi w galopie. Praca jest dość trudna, bo krzyżyki są drobne, a kolory mają wiele odcieni. Myślę, że w obecnym roku ten obraz skończę.
Jak znajduje Pani czas na swoje zainteresowanie?
O dziwo, najwięcej prac robiłam wtedy, kiedy na pozór tego czasu było najmniej. Studia, praca, rodzina, szkoła dzieci… Potrzebowałam po tym wszystkim odpocząć, wyciszyć się. Znajdowałam ten spokój właśnie przy robótkach.
Skąd w ogóle pojawił się u Pani ten talent?
Wszystkiego, co robię – haftowania, szycia, szydełkowania, dziergania na drutach – nauczyłam się sama. Kiedyś zmuszała mnie do tego konieczność, niczego nie było w sklepach. Dziś stało się to hobby.
Czy kiedyś już wystawiała Pani swoje prace?
Wystawa w Gminnej Bibliotece Publicznej jest moją pierwszą wystawą.
Dziękuję za udzielenie wywiadu.